Bunt właścicieli siłowni, klubów fitness oraz basenów narasta. Polska Federacja Fitness stanęła w obronie swoich członków twierdząc, że jeżeli nie otworzą klubów teraz, to już nigdy nie zdołają ich uruchomić. Oburzeni właściciele siłowni, w obawie przed nieuchronnym bankructwem, chcą podjąć ryzyko otwarcia swoich obiektów od 1 lutego. PFF opracowała szczegółowy reżim dla siłowni i fitness clubów, który pozwoliłby bezpiecznie korzystać z tych obiektów. Niestety nie ma zgody rządu na otwarcie lokali rekreacyjnych. Czy właściciele muszą uciekać się do różnych wybiegów, aby ocalić swoje obiekty, uchronić pracowników przed utratą zajęcia i nie popaść w jeszcze większe kłopoty finansowe?
Spytaliśmy właścicieli augustowskich siłowni oraz fitness clubów o to, jak funkcjonują i jakie mają plany. Choć niezbyt chętnie, jednak ustosunkowali się ogólnie do tej sytuacji.
„Działanie na granicy prawa może doprowadzić do tego, że w razie kontroli siłownia nie zdoła się obronić, a ewentualna kara nałożona na nas spowoduje, że ostatecznie upadniemy i już nigdy nie zdołamy się podnieść. Wiele siłowni w kraju próbuje obchodzić obostrzenia, organizując zajęcia dla osób przygotowujących się do zawodów sportowych lub udostępniając swoje sale na zorganizowane spotkania. Nie robimy nic złego, każdy ratuje się jak może. Nie otwieramy siłowni, choć straty są ogromne, a nasi klienci wciąż pytają, kiedy otwarcie, bo kondycja fizyczna, wypracowana u nas, drastycznie spada” – mówi właściciel jednej z augustowskich siłowni.
Właścicielka innego augustowskiego obiektu również wyraziła swoją opinię na temat obostrzeń.
„W związku z poziomem naszego PKD, mam zgodę Ministerstwa Zdrowia na prowadzenie działalności. Nie jest to typowa siłownia, prowadzimy w większości zajęcia prozdrowotne. Jest to np. pilates, którego celem jest rozciąganie oraz uelastycznianie wszystkich mięśni ciała. To jak gdyby połączenie jogi, baletu oraz ćwiczeń wzmacniających prace mięśni. Nie mamy typowego dla siłowni sprzętu. Mamy za to hantle, maty itp. Niestety nie mamy teraz zbyt wielu klientów, zarobki są minimalne. Przychodzą panie, które już przechorowały Covid-19, a na udział w zajęciach decydują się dla zdrowia. Jeśli chodzi o wsparcie z tarcz antykryzysowych, to na początku otrzymaliśmy 5 tysięcy i to wszystko. Jest ciężko i nie wiem co stanie się, jeśli obostrzenia nie zostaną poluzowane” – informuje nasza rozmówczyni.
W tej sytuacji siłownie i fitness cluby muszą jeszcze poczekać na zielone światło. Nie wiadomo, ile z nich ponownie zdoła się otworzyć, jednak zdaniem właścicieli tych obiektów, nie są to optymistyczne prognozy.