Co prawda po roku działalności trudno jeszcze określić burmistrza Karolczuka mianem „wyróżniającego się osobnika”, lecz każde kolejne obrady augustowskiej rady miejskiej zdają się potęgować wyniesione z cytatu odczucie.
Otóż miejska opozycja złożona z elity elit, czyli znacznej ilości byłych burmistrzów i wiceburmistrzów, krytykując działania obecnej władzy, w jednej rzeczy wykazuje nieprawdopodobną jednomyślność i zaangażowanie. Dawno już ratuszowe ściany nie widziały tak zmasowanych ataków wymierzonych w projekt, polegający na metodycznym zalewaniu asfaltem kolejnych dziurawych dróg gruntowych, od wielu lat dumnie w naszym mieście nazywanych ulicami.
Tempo asfaltowania miasta (o zgrozo, w dużej mierze bez potrzeby uzyskiwania zgód i ogólnej łaskawości starostwa powiatowego) oraz widmo dokończenia tego procesu w ciągu kilku lat, najwyraźniej zaczyna już na serio wyprowadzać z równowagi byłą kadrę przywódczą miasta Augustowa.
Na przykład, nie tak dawno, opozycyjna grupa zażądała nie tylko natychmiastowej budowy chodników przy nowo powstałych nawierzchniach, motywując to zagrożeniem ludzkiego zdrowia i życia ze strony poruszających się pojazdów, ale generalnie całkowitego zaprzestania praktyk polegających na dalszej zamianie polnych dróg na bitumiczne, jeśli równocześnie nie będą powstawały deptaki.
Z wypowiedzi doświadczonych samorządowców można wywnioskować, iż brak „zaprzestania” doprowadzi wkrótce do olbrzymich strat, wypłat wielkich odszkodowań ofiarom wypadków, nadmiernego zadłużenia miasta, załamania finansów, a samych „budowniczych” do wielkiego płaczu „krokodylimi łzami”.
Odpór tym złowieszczym wróżbom próbuje dawać zastępca i co bardziej wygadani drużynnicy Mirosława. Opowiadają o wyciąganiu mieszkańców z błota, o kolejnych komitetach niecierpliwie przebierających nogami w oczekiwaniu na swoją kolej, o tym, że kompleksowa budowa chodników ruszy po zaspokojeniu podstawowej potrzeby dojazdu do domów, o możliwościach finansowych miejskiego skarbca itd., itp.
Końca wielogodzinnych słownych bitew na razie nie widać, ale zrządzeniem losu obiegła ostatnio media sensacyjna wiadomość - w meksykańskim mieście Las Margaritas, grupa mieszkańców uprowadziła burmistrza z jego gabinetu, przywiązała do półciężarówki i wlokła po ulicach za to, że nie dotrzymał wyborczej obietnicy naprawy drogi.
Być może zamorskie wypadki staną się wreszcie jakąś szansą na skrócenie dysput i pozwolą samemu burmistrzowi Karolczukowi oszczędzić czas i energię własnego zaplecza. W zasadzie teraz wystarczy już na siedząco za każdym razem odpowiadać: „Panie i Panowie Radni, ostatnio w Meksyku…”.
Będzie i krótko, i na temat…