Zimą sarny, dziki, jelenie, zające, łosie i inne zwierzęta z naszych lasów, gdy ziemię pokrywa gruba warstwa śniegu, mają ograniczony dostęp do pokarmu. Czasem zdarza się, że opuszczają swoje bezpieczne kryjówki i pojawiają się w pobliżu osiedli ludzkich. Kilka dni temu, w siarczysty mróz, na jednej z ulic w Augustowie w dzielnicy Glinki na nocny spacer wybrał się nasz swojski szaraczek. Zając przykicał prawdopodobnie z pobliskiego sadu w okolice domów jednorodzinnych, licząc zapewne na jakiś smaczny kąsek. Znawcy tematu przestrzegają jednak, by na własną rękę nie dokarmiać dzikich zwierząt.
Z zasady nie należy dokarmiać dzikiej zwierzyny ani ptaków gdy temperatura za oknem nie spada poniżej zera. Chodzi o to, by nie zakłócić instynktu samodzielnego zdobywania żeru. W mroźną pogodę leśnej zwierzynie przetrwać trudny czas pomagają leśnicy i myśliwi. Do wystawionych specjalnie paśników przywożą karmę i lizawki (czyli bloki soli), a także tzw. drzewa zgryzowe (by jeleniowate miały dostęp do kory i nie niszczyły młodego drzewostanu). Na jakie smakołyki mogą liczyć zwierzęta? - Najpierw organizujemy zbiórkę a później rozwozimy pożywienie po miejscach żerowania zwierząt. Głównie są to ziemniaki, żołędzie, buraki, owies, kukurydza, siano polne – każdy znajdzie coś dla siebie. Zazwyczaj pojawiamy się raz w tygodniu, czasem dwa razy. Ale to tylko przy naprawdę silnych mrozach i dużej pokrywie śniegu. Wszystko zależy od panujących warunków atmosferycznych – usłyszeliśmy od leśniczego.
Pierwsze dokarmianie w tym roku już się odbyło, kolejne zależą od tego jaka będzie tegoroczna zima. Kilka poprzednich było na tyle łagodnych, że zwierzęta dobrze radziły sobie same.