Statystyki niestety mówią same za siebie. W roku ubiegłym średnio na miesiąc przypadało 39 samobójstw młodych Polaków, w tym jak dotychczas liczba ta wzrosła do 44, a przed nami jeszcze listopad i grudzień - miesiące chłodu i braku słońca...
Młodzi najczęściej wieszają się lub wskakują pod pociąg. Większość z nich nie zostawia listu pożegnalnego. Nie chcą krzyczeć o swoim nieszczęściu, obwiniać...
Można by się zastanawiać, czy czegoś młodym brakuje... mają co jeść, w co się ubrać, dach nad głową... Czyżby Maslow się pomylił? Czy nie są to potrzeby, których zapewnienie pozwala iść w życiu naprzód?
Socjologowie mówią, że młodzi, którzy decydują się odejść, nie widzą dla siebie perspektyw w naszym kraju. Patrząc jednak choć sto lat wstecz - czy perspektywy były bardziej świetlane? A może takimi się wydawały?
Współczesne parcie na indywidualizm, niepowtarzalność, brak zgody na przeciętność, a przede wszystkim poczucie, że nie jest się kimś ważnym, kochanym - może to zabija młode serca?
Niestety, dziś chyba każdy, kto ginie w szarości ogółu, musi umierać na depresję - świat go przecież nie chce. Ani ten wirtualny, ani rzeczywisty. Dla przeciętności bowiem współczesność nie daje cienia nadziei, a to właśnie nadzieja umiera w człowieku ostatnia...
Źródło: rp.pl