Zaliczały się do niej nieistniejące już dzisiaj drewniane domki PTTK-owskie o tyleż oryginalnym kształcie co rozmiarach. Można je było zobaczyć w pierwszej stanicy wodnej "Augustów". To tam rozpoczynały się wszystkie spływy. "Kiedy było słońce, dało się wytrzymać" – wspomina pan Zbigniew Rutkowski, przewodnik po regionie – "Gdy padało, temperatura dawała się we znaki."
W środku takiej konstrukcji mieściły się dwie osoby, ale bagaże musiały zostać już niestety na zewnątrz. Pomysłowi użytkownicy opracowali więc własną innowację w postaci skonstruowanej ze sklejki półeczki (przypominającą te, na których zwykliśmy stawiać kwiatowe doniczki) wieszanej od wewnątrz na drzwiach wejściowych. Część bagaży udało się tam zmieścić. Ciekawostką, o której nie każdy wie, był fakt, że domki posiadały otwierane dachy. Za pomocą specjalnej rączki można było je odsunąć i bez przeszkód łapać słoneczne promienie.