Po dniu, który upłynął pod znakiem emocjonalnej gry na granicy gatunkowych konwencji nadeszła pora na obraz angażujący oszczędnością środków. Zmontowany przez Agnieszkę Glińską dramat krytycy określili jako nie popadający w oczywistość, szczery do bólu obraz o tym, że "zło rodzi się w afekcie, jest reakcją na lęk, na bezsilność; jest owocem braku komunikacji". Gra aktorska uwypuklana przez "zdystansowaną" do widza kamerę, gdyby przytoczyć opinie o "Intruzie", niejednokrotnie w trakcie seansu prowokuje by dodać znak zapytania do tytułu filmu. Ci, których konfrontacja się ze światem Johna (Ulrik Munther) zmotywuje do głębszej refleksji będą mogli zrewidować swoje wrażenia podczas dyskusji z Michałem Oleszczykiem, dyrektorem artystycznym gdyńskiego festiwalu tuż po projekcji.
Wielopłaszczyznową, wymykającą się filmowym uproszczeniom, historię odsłaniającą mechanizmy społecznego odrzucenia uhonorowano Złotymi Lwami i nagrodą Polskiej Federacji DKF-ów, stawiając ją na równi z produkcjami Michaela Hanekego.